Spis treści |
---|
Start |
Artykuły |
Program |
Prelegenci |
Lokalizacja |
Rejestracja |
Koniec eldorado w zielonej energii
Hiszpania wycofa wsparcie dla nowych odnawialnych źródeł energii. Niemcy mogą ograniczyć przyrost produkcji prądu ze słońca. Polska chce zaoszczędzić rocznie miliard złotych na subsydiach zielonej energii. Zmiana prawa znacznie ograniczy nowe inwestycje
Hiszpania jest pierwszym państwem Unii Europejskiej, które otwarcie przyznało, że nie stać go na dalsze wspieranie nowych inwestycji w odnawialne źródła energii. Minister przemysłu Jose Manuel Soria wytłumaczył, że subsydia nie zostaną wycofane dla istniejących elektrowni ani dla projektów w trakcie realizacji. Nowe inwestycje nie będą jednak wspierane do odwołania.
Hiszpański rząd ma ambitny plan zmniejszenia deficytu budżetowego z 8 do 4,4 proc. PKB. Tymczasem dopłaty do taryf za zieloną energię elektryczną obciążają dług państwa sumą 24 mld euro. Elektrownie sprzedają energię klientom po cenach rynkowych, a różnica między ceną gwarantowaną (feed-in-tariff) kumuluje się jako dług poręczony przez państwo. Gdyby Hiszpania kontynuowała taki system, w tym roku dług powiększyłby się o kolejne 3 – 4 mld euro. Warto podkreślić, że udział zielonej energii w zużyciu prądu wynosi w Hiszpanii już 33 proc.
W Niemczech i Wielkiej Brytanii w ostatnich miesiącach spadły gwarantowane taryfy za energię słoneczną, wcześniej wsparcie dla tej branży obcięły Czechy. Powodem był zbyt duży przyrost mocy.
Kosztowny system
Polski model, funkcjonujący bez zmian od 2005 roku, także ma zostać zmodyfikowany. W naszym kraju koszty sprzedaży zielonej energii są przerzucane na klientów. Rząd ustalił obowiązkowy poziom udziału odnawialnych źródeł w sprzedaży prądu i rozlicza firmy z zakupu tzw. zielonych certyfikatów. Roczne koszty systemu w ubiegłym roku wyniosły ok. 2,7 mld zł. – Nie ulega wątpliwości, że trwanie przez Polskę w obecnym systemie przyznawania certyfikatów jest niedobre, bo bardzo drogie dla odbiorców energii – ocenia Zbigniew Parczewski, ekspert firmy doradczej Energsys.
Według projektu Ministerstwa Gospodarki prawo do otrzymywania zielonych certyfikatów stracą stare, zamortyzowane elektrownie wodne. Farmy wiatrowe dostaną zamiast jednego certyfikatu tylko 0,75 za każdą wyprodukowaną 1 MWh, a elektrownie węglowe współspalające biomasę ok. 0,7 certyfikatu. Wprowadzone rozwiązania przyniosą rocznie ok. 1 mld zł oszczędności.
Projekt nowego prawa o odnawialnych źródłach energii spowodował jednak ostry sprzeciw inwestorów. Najbardziej obawiają się zmniejszenia wsparcia dla już działających elektrowni.
Wiatr dla najlepszych
Współczynnik korekcyjny może zaszkodzić farmom wiatrowym, które zawarły długoterminowe umowy na odbiór energii. Takich umów zazwyczaj nie da się uniknąć, bo wymagają ich banki finansujące inwestycje. – Wiatr będzie nadal interesujący przy współczynniku korekcyjnym na poziomie 0,75 proc., ale tylko dla niektórych farm wiatrowych o efektywności na poziomie 30 – 40 proc. Dlatego jeśli system wsparcia się zmieni, to zostaną wybudowane tylko najlepsze projekty – ocenia Zbigniew Prokopowicz, prezes Polish Energy Partners.
Projekt nowego prawa ma też korzystne rozwiązania dla inwestorów: gwarantuje 15-letni okres utrzymania wsparcia oraz przyznanie praw do certyfikatów za produkcję zielonego ciepła. Projekt przewiduje większe subsydia dla elektrowni słonecznych. – Ale wsparcie na poziomie dwóch certyfikatów dla produkcji energii elektrycznej ze słońca to za mało – dodaje Zbigniew Prokopowicz.
Zdaniem ekspertów dość szybkie uchwalenie prawa po konsultacjach ze wszystkimi stronami ma szansę zmniejszyć obecną niepewność przedsiębiorców. Ale nie ma szacunków, czy nowy system będzie zachęcał do inwestowania i czy utrzyma konkurencyjność wobec projektów w innych krajach UE. – Po raz kolejny może się okazać, że przepłacamy, dlatego proponowany mechanizm automatycznej redukcji wsparcia wydaje się dobrym zabezpieczeniem – dodaje Zygmunt Parczewski.
Jego zdaniem, w Polsce warto rozwijać i więcej dopłacać do elektrowni biomasowych i biogazowych.
Autor: Magdalena Kozmana
Źródło:Rp.pl
foto: Bloomberg
Jakie zmiany wprowadza ustawa o odnawialnych źródłach energii?
Ministerstwo Gospodarki przedstawiło projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Jak tłumaczy resort, jej głównym celem jest wdrożenie jednolitego i czytelnego systemu wsparcia dla producentów zielonej energii. Stabilny system wsparcia ma być gwarancją systematycznego rozwoju zielonej energii w kraju. W dalszym ciągu zachowany pozostaje obowiązek zakupu z urzędu wytworzonej energii elektrycznej. Mechanizm wsparcia dla producentów energii elektrycznej z OZE nadal przewiduje też wystawianie dokumentów, a wynikające z nich prawa majątkowe będą mogły być wprowadzone do obrotu m.in. na Towarowej Giełdzie Energii. Każdy podmiot prowadzący działalność polegającą na wytwarzaniu lub obrocie energią elektryczną i sprzedający tę energię odbiorcom końcowym, będzie także zobowiązany posiadać określony udział energii elektrycznej wytworzonej z OZE, w przeciwnym razie będzie musiał uiścić opłatę zastępcze.
Jak podkreśla MG w uzasadnieniu do projektu ustawy, ten mechanizm wsparcia pozwolił na systematyczny rozwój energetyki odnawialnej w latach 2000-2011. Projekt nowej ustawy różnicuje jednak strumienie przychodów z praw majątkowych wynikających z uzyskanych świadectw pochodzenia (zielonych certyfikatów). Wartość tzw. współczynników korekcyjnych zależeć będzie od technologii służącej do produkcji zielonej energii. Według resortu takie rozwiązanie stworzy atrakcyjną przestrzeń finansową pozwalającą na uzyskanie szybkiego zwrotu z inwestycji. Oznacza to, że w mniejszym stopniu niż obecnie wspierana będzie produkcja prądu w dużych elektrowniach wiatrowych i wodnych, stracą także elektrownie współspaląjące węgiel z biomasą. Skorzysta natomiast generacja rozproszona.
- Nasz system zaprojektowaliśmy w ten sposób, aby wszystkie technologie w zakresie OZE znalazły swoje miejsce na rynku, co oznacza wprowadzenie specjalnych współczynników korekcyjnych dla poszczególnych technologii. Współczynniki te wahać się będą od 0,4 do 1,2 do podstawowych wartości. Tutaj spodziewamy się uzyskać prawie 2 mld zł oszczędności i część z nich przeznaczyć na wsparcie technologii, które dzięki systemowi wsparcia niestety na rynku nadal nie mogą się znaleźć - mówił Tomasz Dąbrowski, dyrektor Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki.
Zielone certyfikaty będą przyznawane nowym elektrowniom na 15 lat. Natomiast elektrowniom powstałym przed datą wejścia w życie ustawy będą przysługiwać, według przepisów, przez okres kolejnych 15 lat, liczony od dnia wytworzenia po raz pierwszy energii elektrycznej, za którą przysługiwało świadectwo pochodzenia. Zielone certyfikaty będą przysługiwać instalacjom wybudowanym przed 1997 rokiem, tylko i wyłącznie jeśli poddane zostały modernizacji pochłaniającej minimum 30 proc. wartości początkowej.
Tak szczegółowo określone zasady wsparcia zdaniem MG przyczynią się do obniżenia cen energii elektrycznej, jak również wpłyną na ożywienie zainteresowania inwestowaniem w te technologie, które dotychczas nie były rozwijane.Według szacunków MG coroczne oszczędności z przeprowadzonej optymalizacji systemu wsparcia do 2020 r. wyniosą około 1 mld zł. Ustawa o odnawialnych źródłach energii ma doprowadzić do przyspieszenia wykorzystania zielonej energii, tak aby możliwe było osiągnięcie 15,5 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w bilansie energii finalnej brutto do 2020 r., zakładanego w Krajowym Planie Działań w zakresie energii ze źródeł odnawialnych. Realizacja tego celu będzie możliwa m.in. poprzez rozwój generacji rozproszonej opartej na mikroźródłach, wykorzystujących do produkcji energii lokalnie występujących zasobów. Ustawa o OZE ma być pierwszym krokiem w kierunku wprowadzania uproszczeń procedur dla prosumentów chcących zainwestować w mikroinstalacje. Wprowadza m.in. zmianę trybu wydawania pozwoleń na budowę na zwykłe powiadomienie organu o planie realizacji przedsięwzięcia. Przepisy nowej ustawy gwarantują organowi decyzyjnemu prawo do zgłoszenia sprzeciwu w terminie 14 dni, a brak sprzeciwu byłby jednoznaczny z wydaniem zgody na realizację inwestycji. Przepisy precyzyjnie definiują mikroinstalacje, jako obiekty OZE o zainstalowanej mocy elektrycznej do 40 kW lub 70 kW mocy cieplnej/chłodniczej. Natomiast instalacje służące do wytwarzania biogazu rolniczego lub wytwarzania energii elektrycznej z biogazu rolniczego są zaliczane do mikroinstalacji jeśli ich moc nie przekracza 100 kWe i 130 kWt, czyli obejmuje głównie małe kotły i piece na biomasę, systemy fotowoltaiczne i systemy ciepła słonecznego, płytkie systemy geotermalne i pompy ciepła oraz mikrobiogazownie
Projekt ustawy wprowadza możliwość wytwarzania energii w mikroinstalacjach przez przedsiębiorców oraz przez osoby nie prowadzące działalność gospodarczej w celu zużycia jej na potrzeby własne. Reguluje także kwestie związane z wytwarzaniem energii elektrycznej w mikroinstalacjach i przekazywanie jej nadwyżki do sieci elektroenergetycznej. "Zaproponowane w projekcie rozwiązania stanowią wyzwanie dla pełnego zintegrowania energetyki rozproszonej z Krajowym Systemem Elektroenergetycznym. Pełna korelacja rozproszonej energetyki OZE wiąże się z perspektywą zastosowania na skalę przemysłową nowoczesnych, inteligentnych systemów zarządzania i bilansowania energii" - wyjaśnia MG w uzasadnieniu.
- W tej ustawie chcielibyśmy się skupić na zwróceniu uwagi na system wsparcia dla rozproszonego wytwarzania energii. Chcielibyśmy wprowadzić dodatkowe zachęty w przypadku wytworzenia zielonej energii na własne potrzeby oraz wsparcie dla wytwórców ciepła z OZE. Z tym się wiąże zniesienie koncesji na wytwarzanie energii elektrycznej w mikroźródłach i ustanawianie elastycznych, czytelnych zasad wspierania produkcji zielonej energii dla uzyskania świadectw gwarancji pochodzenia - tłumaczy Waldemar Pawlak, wiceminister gospodarki.
W przepisach projektu nowej ustawy nie przewiduje się zmian w zakresie przyłączenia jednostek OZE do sieci energetycznej. Tak jak dotychczas przedsiębiorstwo zajmujące się przesyłem i dystrybucja energii będzie zobowiązane do zawarcia umowy o przyłączenie do sieci z podmiotami, które się o nie ubiegają, na zasadzie równoprawnego traktowania. Przepisy wskazują jednak, że w stosunku do mikroinstalacji o niewielkich mocach znamionowych nie powinno się stosować rygorystycznych ogólnych zasad skierowanych do wielkoskalowych zakładów energetycznych. Projekt ustawy o OZE przewiduje także wsparcie działań z zakresu poprawy efektywności energetycznej, która w dalszym ciągu znacznie odbiega od poziomu europejskiego. Przepisy przewidują promowanie innowacyjnych, wysokosprawnych technologii instrumentami wsparcia takimi jak dotacje, pożyczki z możliwością umorzenia oraz kredyty preferencyjne. Podjęto także próbę uregulowania kwestii związanych z magazynowaniem zielonej energii. Dotyczy to głównie źródeł niestabilnych takich jak energetyka wiatrowa. To sposób na bilansowanie Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Nowa ustawa wprowadza także szereg przepisów prowadzących do zbudowania sytemu szkoleń i kwalifikacji instalatorów OZE. Obecnie projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii skierowany został do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych.
Źródło: WNP.pl
Trwają konsultacje społeczne i uzgodnienia międzyresortowe ustawy o OZE
Do 23 stycznia 2012 roku można zgłaszać do Ministerstwa Gospodarki opinie, stanowiska i propozycje zmian do pakietu ustaw energetycznych, w tym do ustawy o odnawialnych źródłach energii. Dotychczas na temat ustawy o OZE publicznie wypowiedziały się m.in. organizacje pozarządowe takie jak WWF, Greenpeace, Koalicja Klimatyczna oraz Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Organizacje ekologiczne chwalą rozwiązania przyczyniające się do rozwoju generacji rozproszonej opartej mikroźródłach, wykorzystujących do produkcji energii lokalnie występujące zasoby. Popierają zniesienie koncesji dla mikroźródeł, zwolnienie z opłat małych przedsiębiorców produkujących elektryczność o mocy poniżej 5MW. Ich zdaniem dobrym rozwiązaniem jest także różnicowanie wartości certyfikatów w zależności od wykorzystanej technologii do produkcji energii. Jednak z drugiej strony mają też sporo uwag. Zdaniem WWF projekt ustawy nie spełnia oczekiwań małych i średnich przedsiębiorców chcących zainwestować w OZE. Nie gwarantuje też konkretnych i szybkich rozwiązań umożliwiających rozwój sektora zielonej energii. Dodatkowo, według WWF, współczynnik wsparcia dla współspalania biomasy w wielkich instalacjach jest cały czas zbyt wysoki i powinien wynosić 0,2 zamiast proponowanego 0,6. Stanowisko w sprawie ograniczenia wsparcia dla współspalania przyjęły także Koalicja Klimatyczna i Związek Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej. Również Greenpeace jest zaniepokojone brakiem konkretnych rozwiązań gwarantujących stabilny rozwój energetyki rozproszonej. Brakuje zapewnienia dostępu do sieci i odbioru energii od wszystkich jej producentów. Niezbędne jest otworzenie rynku dla małych producentów energii, tzw. prosumentów. Greenpeace obawia się, że wejście w życie tak opracowanej ustawy spowoduje, że będzie rozwijać się jedynie współspalanie węgla z surowcem drzewnym w elektrowniach konwencjonalnych. Zdaniem organizacji efekt będzie tragiczny dla lasów i przemysłu meblarskiego, który już teraz ma problem z rosnącymi cenami surowca. Według ekspertów z Koalicji Klimatycznej i ClientEarth w projekcie ustawy brakuje współczynników wsparcia dla poszczególnych typów i wielkości instalacji, projekt nie porusza także kwestii przyłączania nowych instalacji do sieci energetycznej. Zamiast konkretnych rozwiązań projekt ustawy zawiera przepisy odsyłające, na podstawie których w przyszłości mają powstać rozporządzenia wykonawcze. Ponadto, ich zdaniem, projekt nie tworzy stabilnych warunków działania dla inwestorów w odnawialne źródła energii (OZE) i nie rozwiązuje problemu tworzenia rynku OZE. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej twierdzi, że głównymi wadami projektu jest dyskryminacja energetyki wiatrowej, brak okresu przejściowego i utrzymania zasad systemu wsparcia dla już funkcjonujących elektrowni oraz rezygnacja z gwarantowanej ceny zakupu energii z odnawialnych źródeł. Mogą one spowodować wyhamowanie rozwoju sektora OZE, ostrzega PSEW. Organizacje pozarządowe liczą na to, że Ministerstwo Gospodarki poważnie podejdzie do uwag i opinii zgłaszanych podczas konsultacji społecznych, a wypracowane wspólnie rozwiązania stworzą stabilne podstawy do rozwoju OZE w Polsce.
Żródło: wnp
Kontrowersyjne propozycje współczynników korygujących wartość świadectw pochodzenia
Ministerstwo Gospodarki zaprezentowało propozycje współczynników korygujących jednostkową wartość świadectw pochodzenia, które mają obowiązywać dla poszczególnych technologii OZE w nowym systemie wsparcia dla energetyki odnawialnej, który wejdzie w życie po przyjęciu nowej ustawy o OZE.
Źródło: Ministerstwo Gospodarki
Dla współspalania biomasy 0,2 zamiast 0,7 zielonego certyfikatu
Prezes Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej ostro krytykuje ministerialną propozycję zbyt dużego, jego zdaniem, wsparcia dla współspalania biomasy. Według Grzegorza Wiśniewskiego plany resortu gospodarki oznaczają marnotrawienie pieniędzy i nieuczciwe preferencje.Podczas grudniowej prezentacji projektu nowego Prawa energetycznego Ministerstwo Gospodarki przedstawiło nieoficjalne propozycje współczynników korekcyjnych. Mają one ograniczać wsparcie zielonymi certyfikatami tych technologii odnawialnych, które w większym stopniu same się finansują.
Na liście odnawialnych źródeł energii ze zmniejszonym wsparciem znalazło się też współspalanie. Resort gospodarki zaproponował, by za wyprodukowaną w tym źródle energię przyznawać o 30 proc. mniej zielonych certyfikatów.
Za bardziej zdecydowanymi ograniczeniami jest natomiast Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej i Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej. – Skoro koszty przystosowania kotła do współspalania biomasy są pięciokrotnie mniejsze, niż budowa instalacji dedykowanej do spalania biomasy, to współspalanie powinno dostawać maksymalnie 0,2 certyfikatu. Inaczej mamy do czynienia z niesprawiedliwą przewagą współspalania – tłumaczy.
Zdaniem Wiśniewskiego trzeba wziąć pod uwagę, że nowe instalacje do spalania biomasy, oznaczają nowe moce zainstalowane w systemie elektroenergetycznym, w przeciwieństwie do przerabianych instalacji węglowych. Współspalanie niszczy ponadto kotły węglowe, dekapitalizując energetykę tradycyjną. Dodatkowo spada sprawność, czyli efektywność wykorzystania zarówno węgla, jak i biomasy. Emitowanych jest przy okazji więcej zanieczyszczeń.
– Tymczasem właściciele instalacji współspalających dodatkowo zarabiają jeszcze na systemie handlu emisjami dwutlenku węgla. Ponadto importując olbrzymie ilości biomasy uzależniamy się energetycznie od jej eksporterów, zamiast budować niezależną, rozproszoną energetykę – dodaje Grzegorz Wiśniewski.
Jego opinię podziela kierownik jednej z największych krajowych elektrowni współspalających biomasę z węglem. – To proces zupełnie nieuzasadniony ekonomicznie, chociażby ze względu na koszty konserwacji instalacji. Kiedyś wystarczyło odstawianie jednostki na jeden dzień, by ją wyczyścić. Teraz nie da się tego zrobić w ciągu tygodnia. Do tego dochodzi bardzo szybka korozja urządzeń. Bez certyfikatów nikt o zdrowych zmysłach by tego nie robił – mówi w rozmowie z CIRE.
Stanowisko Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej wspiera też Koalicja Klimatyczna, dla której zespół pod kierownictwem Grzegorza Wiśniewskiego przygotował propozycje redukcji liczby świadectw pochodzenia przyznawanych energii ze współspalania jedynie do 0,2 ich obecnej liczby.
Zgodnie z ministerialnymi planami, za energię ze współspalania można będzie otrzymać w sumie 360 zł/MWh (cenę rynkową sprzedaży w wysokości ok. 200 zł/MWh i wsparcie certyfikatami w wysokości 160 zł/MWh). Jednocześnie resort gospodarki podaje, że koszty wytwarzania energii elektrycznej w tej technologii wynoszą od 230 do 300 zł/MWh
Żródło: Bartłomiej Derski, CIRE.PL
"Nowa ustawa o OZE zmniejszy zyski PGE, Tauronu czy Enei"
Jesteśmy pewni, że projekt będzie na dzień dzisiejszy przedmiotem lobbingu - końcowe wskaźniki za MWh prawdopodobnie ulegną zmianie - twierdzą analitycy BZ WBK.
W komentarzu do projektu nowej ustawy o energii odnawialnej opublikowanym przez BZ WBK czytamy, że na wprowadzeniu w życie nowego systemu wsparcia dla OZE stracą największe koncerny energetyczne w Polsce - PGE, Enea, Tauron czy Energa. Ma to wynikać z odebrania wsparcia zwłaszcza należącym do nich elektrowniom wodnym.
- Nie mamy szczegółowych danych o skali prac modernizacyjnych w elektrowniach wodnych PGE / Tauronu / ENEI, ale jest oczywiste, że większość darmowych zielonych certyfikatów, które otrzymują te przedsiębiorstwa z tytułu instalacji wodnej odejdzie na dobre, co oznacza, że ich EBITDA skurczy się potencjalnie o niskie kilkaset tysięcy zł rocznie. Ponadto jest oczywiste, iż finansowo najmocniej ucierpi Energa, gdyż spółka operuje dużą i starą instalacją wodną we Włocławku - czytamy w komunikacie BZ WBK.
BZ WBK zaznacza, że na nowych regulacjach nie powinna stracić spółka Polish Energy Partners (PEP) - W przypadku PEP, nowe regulacje w przedstawionej formie nie niosą żadnych zmian do modelu biznesowego spółki: nawet przy 0,75 zielonego certyfikatu dla wiatru, stare/nowe instalacje PEP otrzymają 400 zł za MWh (zgodnie z naszymi założeniami).
Źródło: Gramwzielone.pl
Zielone certyfikaty w nowej ustawie o OZE
Hydroelektrownie, energetyka wiatrowa, biogazownie, elektrownie biomasowe, fotowoltaika - które z tych technologii stracą, a które zyskają, w nowym systemie wsparcia OZE? Ministerstwo Gospodarki podczas wczorajszej prezentacji nowej ustawy o OZE przedstawiło propozycje tzw. współczynników korygujących wartość świadectw pochodzenia (zielonych certyfikatów), które zróżnicują poziomy wsparcia dla producentów zielonej energii w zależności od danej technologii oraz wielkości instalacji.
W projekcie ustawy o OZE znalazł się zapis mówiący o wprowadzeniu 15-letniego okresu wsparcia w postaci zielonych certyfikatów (ZC) dla elektrowni OZE, które będą dostarczać zieloną energię do sieci energetycznych. Elektrownie powstałe przed implementowaniem nowej ustawy także zostaną objęte nowym systemem ZC "przez okres kolejnych 15 lat, liczony od dnia wytworzenia po raz pierwszy energii elektrycznej, za którą przysługiwało świadectwo pochodzenia". Świadectw pochodzenia nie otrzymają elektrownie OZE powstałe przed 1997 rokiem, chyba, że przeszły modernizację, której koszt wyniósł minimum 30% wartości początkowej inwestycji. Wówczas wartość współczynnika determinującego wartość ZC ma być ustalana w oparciu o poniesione koszty modernizacji.
W nowym systemie wsparcia OZE jednostkowa wartość świadectw pochodzenia ma być w dalszym ciągu określana przez poziom opłaty zastępczej, która będzie z biegiem lat malała - jeśli rosnąć będą ceny energii. W ten sposób, w 15-letnim okresie wsparcia dla OZE wartość świadectw pochodzenia powinna zostać utrzymana na zbliżonym poziomie - podobnie jak teraz, będzie jedynie zwiększana co roku o wskaźnik inflacji.
Wartość współczynników korygujących dla poszczególnych technologii OZE i ich mocy ma być przyjmowana w rozporządzeniach Ministerstwa Gospodarki. Ponadto, MG ma je co trzy lata rewaloryzować biorąc pod uwagę m.in. rozwój danej technologii, analizę poziomu kosztów wytwarzania energii poszczególnych OZE czy kierunki polityki energetycznej państwa.
W propozycjach przedstawionych wczoraj przez Ministerstwo największą wartość wsparcia otrzyma fotowoltaika (2 zielone certyfikaty) oraz biogazownie o mocy do 100 kW (ok. 1,7 ZC). W stosunku do obecnie obowiązującego systemu wsparcia stracą natomiast duże elektrownie wodne i wiatrowe (on-shore), a także współspalanie.
W celu promocji tzw. mikroinstalacji, czyli elektrowni o mocy do 40 kWe lub 70 kWt (dla biogazowni - do 100 kWe i 130 kWt) resort gospodarki zamierza przyznawać ich operatorom dodatkowe 0,5 ZC za każdą megawatogodzinę sprzedanej energii. Właściciele domowych mikroinstalacji, czyli tzw. prosumenci, będą mogli odsprzedawać wyprodukowaną przez siebie energię po cenie na poziomie przynajmniej 70% ceny energii, powiększonej o wartość certyfikatu dla danej technologii uwzględniającego dodaktowe 0,5 pkt.
Źródło: Gramwzielone.pl